Zauważyłam też, że mózg uśpił funkcję „rozwój” w stosunku do języka, którego używam rzadziej. Zwyczajnie nie uczę się nowych słów po polsku, niby tam gdzieś są, ale jak ich potrzebuje, to ganiam jak głupia po tym mózgu i szukam w każdym zakamarku. Przykładem pierwszym z brzegu jest choćby kurkuma. Przyprawa, którą poznałam mieszkając już w Wielkiej Brytanii. Dla mnie to jest i będzie turmeric.To, że turmeric jest kurkumą dowiedziałam się dopiero jak zaczęłam zamieszczać przepisy na blogu. Wyobraźcie sobie, że za każdym razem muszę sprawdzać w „google” jak ten cholerny turmeric jest po polsku.
Zauważyłam też, że jak mózg jest zmęczony, rozkojarzony czy zwyczajnie śpiący to zaczyna zwalniać obroty, a wraz z nim zwalnia język. Łapię się na tym, że zaczynam mówić po angielsku wolniej i potrzebuje czasu, aby wyrazić to co myślę. Mózg potrafi też się obrazić, miałam takie momenty w życiu, że mój angielski się uwsteczniał, tak na parę dni, albo nawet i na cały tydzień. Uwsteczniał się na tyle, że gadać mi się z nikim nie chciało. Nie wiem jaki jest powód, ot przychodzi samo i odchodzi samo. Takie mózgowe fochy.
Skoro mózg ma fochy, to ja sobie mogę z niego robić żarty. Chcecie sobie zażartować z własnego mózgu? Wystarczy wziąć angielskojęzyczną książkę lub gazetę i przeczytać tekst, który ma się przed sobą, po polsku. Wychodzi z tego jeden wielki niegramatyczny bełkot. Wiele razy próbowałam przeczytać coś Sznupkowi i nie dało rady, musiałam czytać po angielsku, lub robić streszczenie odrywając oczy od tekstu.
Mawiają, że w nocy mózg odpoczywa, ale nie mózg niespokojnej emigrantki. Czasami śnię po angielsku, czasami po polsku, a dla urozmaicenia, w śnie, Sznupek do mnie mówi po angielsku, a koleżanka Szkotka po polsku. Śni mi się moje rodzinne miasto, ulice, budynki, kawiarnie, wszystko polskie, jednak po chwili wsiadam do taksówki typowo szkockiej i podaje taksówkarzowi adres domowy. Nie powiem, całkiem mi się takie sny podobają, odjechane jak filmy Tarantino.
Najbardziej jednak nie lubię jak mózg dostaje zaćmienia, czy też pomroczności jasnej. Nagle w środku zdania milknę, bo mi słowo uleciało w moim ojczystym języku i to takie słowo, które jest kluczowe w zdaniu i nie da się kontynuować rozmowy bez tego jednego słowa. Zazwyczaj zaćmienie trwa parę sekund i mózg się reflektuje, że narozrabiał i wrzuca mi na język pierwsze słowo z brzegu, albo jakiś skrawek właściwego. Przykład choćby z dnia dzisiejszego:
- Widzisz Sznupek, interes mu nie wyszedł
- A bo to Sznupcia takie teraz niepewne czasy
- Może i tak, ale do interesów to trzeba mieć….mieć…
- Co trzeba mieć?
- No trzeba mieć tą, tą, no tą…..
- No wyduś z siebie Sznupciu
- bo do interesów trzeba mieć……trzeba mieć CYKAŁKE!!!
- Cykałke?
- No cykałkę!
- Sznupcia, a może tak SMYKAŁKĘ?
Pewnie trochę was zanudziłam tymi wywodami, ale musiałam to sobie gdzieś spisać, żeby za następne 10 lat sprawdzić, jak ten mój mózg sobie radzi z dwoma językami, bo to, że radzić sobie musi, to jest pewne.Taki już los mojego mózgu, że musi „robić” na dwa języki. games-monitoring.com
Nie wierzcie w żadne bajki, że po „nastu” latach na emigracji można zapomnieć ojczystego języka. Nie ma takiej możliwości! Kto się na bajkach Brzechwy wychował, kto przebrnął przez „Dziady” Mickiewicza, kto zaczytywał się w „Trylogii” Sienkiewicza i uczył się Trenów Kochanowskiego na pamięć, nie ma prawa języka w gębie zapomnieć i basta!
Oleñka
26 listopada, 2014 at 1:43 am
Ha. Czesto w pracy zdarza mi sie odpowiedziec tak zamiast yes. Ale chyba juz sie przyzwyczaili ;). Ale najciekawszy moment dla mnie byl kiedy pani doktor oswiadczyla ze jestem w ciazy 😉 pani doktor: you are pregnant. Ja: …… (W glowie huczy Coooo). Ona na mnie patrzy i powtarza you are pregnant. Ja bezwiednie: sooooo. I am not?? Ona znow lagodnie powtarza ta sama informacje. Mind you u mnie w glowie dalej huczy jedno, wielkie Coooo.
Doszlo do tego ze pani doktor wziela test do reki i pokazuje mi. One stripe-no baby. Two (pokazuje 2 palce)-yes baby (dwie grube krechy na tescie). Haha. A nigdy nie wierzylam ze mozg umie sie wylaczyc 😉